Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2017

Mały sukces i praca nad sobą

   Znam już wyniki etapu szkolnego. Jestem zadowolona i zła jednocześnie. Liczyłam na ponad 90%. Liczyłam się też z tym, że pewnie wpadnie kilka błędów. No i wpadło. Napisałam na 72%. Tak...wiem. Jestem zawiedziona bo potknęłam się na takich głupich podchwytliwych rzeczach. Z drugiej strony jestem z siebie okropnie dumna, bo w porównaniu do moich 44% w tamtym roku, zrobiłam ogromny postęp. Szczególnie, że był to najwyższy wynik w szkole , drugi najlepszy był właśnie w okolicach czterdziestu procent. A koleżanka na drugim miejscu chodzi ze mną do trzeciej klasy. Ja w drugiej klasie miałam właśnie taki wynik, a w dodatku z tematu, którego jeszcze w ogóle nie miałam. Tym się właśnie pocieszam.. Jeżeli chodzi o inne sprawy...    Nie da się ukryć, że jestem w tym trudnym okresie dojrzewania. Gdzie moje hormony buzują, niczym atomy w gazie (tak myślę, że to dobre porównanie). Często wybucham i obrażam ludzi, na których mi zależy. Chyba najczęściej tak jest. Zachowujemy ...

Pierwszy etap za mną

      W piątek pisałam etap szkolny. Był na prawdę bardzo łatwy. Wyszłam po 20 minutach...a obiecywałam sobie, że poczekam do końca. To był chyba błąd. Wyliczyłam jak na razie 3 błędy. Jeżeli zrobiłam tylko trzy błędy to...byłoby świetnie 30\33. Piękne 90%. Liczyłam na ponad 90%, miałam nadzieję...Jak znam życie to wkradło się jeszcze kilka błędów. Wszystkiego dowiem się w następnym tygodniu. Pewnie w poniedziałek, albo wtorek. Czeka mnie dużo pracy, ale jestem gotowa i zmotywowana ;).     We wtorek poza tym idę na oddział kardiologii do szpitala na zajęcia. Cieszę się niezmiernie. Kardiologię na prawdę bardzo lubię. Szczególnie po obozie- interpretacje EKG. Poza tym nauka o sercu ma dużo związanego z moją ukochaną fizyką. Serce to przecież jedna wielka (no może nie taka wielka) pompa ssąco tłocząca.    Co poza tym? Nic ciekawego. Jutro mam sprawdzian z fizyki, kartkówkę z chemii...i muszę uzupełnić zeszyt od EDB. Tego wymaga nauczyciel. Nie wiem dla...

Czyżby zmęczenie

Powtórkom nie ma końca. Z dni na dzień zamiast robić coraz więcej...robię coraz mniej. Rano nie mam czasu, wieczorem zasypiam na siedząco. Czyżby zmęczenie mnie dopadło ? Skutek przepracowanych wakacji? Być może. Bo nie ukrywam, że kułam wtedy jak przykładny biolchem w klasie maturalnej. Mam nadzieję, że moja praca się opłaci. Na wyniki z każdego etapu czeka się około miesiąca. Sporo. Ja chcę powtórzyć wszyściutko. Mimo tego, że dużo wiem cały czas z tyłu głowy mam myśl, że czegoś nie wiem. Wracam do domu po szkole z myślą "Zaraz usiądę się pouczyć". Tymczasem kładę się do łóżka...okrywam kołdrą i udaję, że mnie nie ma. Najzwyczajniej w świecie brak mi motywacji. Zapominam, że to JA muszę być własną motywacją, a to niezwykle trudne....Potrzebuje przerwy, ale na nie zupełnie nie mam czasu. Mam nadzieję, że w marcu będę mogła dla was napisać poradnik "Jak wygrać konkurs kuratoryjny" a nie, "Jak przegrywać z godnością" Wypalona Karolina

Oddech biologii na karku

Wróciłam z sanatorium i zabieram się do roboty. Powtórzyłam wszystko i w sumie nie wiedziałam już co robić więc uznałam, że zrobię notatki jeszcze raz- tym razem z innych podręczników. Myślę, że to dobry pomysł, bo zostało trochę czasu, a gdybym tego nie robiła czułabym się bezczynnie. Mam już mniej więcej zakres (co muszę umieć bardziej) i powoli czuję jak konkurs zbliża się do mnie wielkimi krokami. 20 października- etap szkolny  Dalsze terminy mam wywieszone przed sekretariatem, ale najzwyczajniej w świecie ich nie pamiętam. Wczoraj w nocy dopadł mnie stres i poczułam jak moje serduszko bije- a biło szybko. Myślę jednak, że pójdzie dobrze. Mam taką nadzieję. Dołożyłam do tego wszelkich starań i teraz...potrzeba mi tylko odrobiny szczęścia Dobranoc